Żyjemy w czasach nadmiernej podaży dóbr kultury i nie jest łatwo z taką tezą dyskutować. “Nadmiernej” oznacza przy tym nie tyle to, że dzieł artyści produkują obecnie zbyt wiele, lecz to, że moce przerobowe szarego konsumenta są ograniczone i uda nam się poznać jedynie niewielki promil spośród zatrzęsienia wydawanych corocznie filmów, gier, albumów muzycznych, książek czy seriali. Jest to rzeczywistość, z którą czasami dosyć trudno jest się pogodzić, ponieważ każdy chciałby znać całą klasykę i być na bieżąco z nowościami całej kultury popularnej, ale to zwyczajnie nie jest możliwe. Zupełnie nowy sposób obcowania z kulturą, który zakłada raczej ścisłą selekcję, a nie korzystanie ze wszystkiego, co jest pod ręką, sprzyja wykształcaniu się zupełnie nowych modeli biznesowych. Jeden z nich to tak zwany selfpublishing, który wyjaśniać, jak wydać książkę samemu, czyli bez pomocy standardowego wydawnictwa.
Co ważne w Selfpublishingu?
Okazuje się bowiem, że konsumenci zwracają obecnie uwagę w większym stopniu nie tyle na treść, co na całą otoczkę wokół niej obudowaną. Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, liczy się to, kto napisał książkę, a nie o czym ona opowiada, dużą wartością dodaną bywa również oryginalna i skrupulatnie przemyślana akcja marketingowa, która może odnieść znacznie lepszy skutek niż mozolna, długoterminowa kampania o wielkim rozmachu.
Twórcy kultury stawiają dzisiaj na niezależność i małe, ale bardzo lojalne grupy fanów, a jednym ze sztandarowych przykładów takiego podejścia do sprawy jest self-publishing.
Jak wydać książkę samemu? Rynek wydawniczy
Ogromna podaż dzieł kultury sprawia, że wszelkiego rodzaju wydawnictwa są obecnie w bardzo uprzywilejowanej i wysokiej pozycji negocjacyjnej. Debiutant w danej branży jest wręcz skazany na pożarcie i mało atrakcyjne warunki, w świetle których wydanie dzieła wydaje się wręcz aktem łaski ze strony wydawcy. Twórcy przedłożona zostaje bardzo skrupulatnie dopieszczona umowa, według której otrzyma on grosze ze sprzedanego egzemplarza, a obietnice działań marketingowych ze strony wydawnictwa są bardzo niewyraźne i mgliste.
Wydawca ogromnie boi się bowiem perspektywy utopienia pieniędzy podczas marketingu dzieła kultury, które się zwyczajnie nie sprzeda i zazwyczaj skupi się na tym, żeby redukować do minimum ryzyko straty niż maksymalizować zyski. Jest to dosyć specyficzny stan rzeczy, ale takie są realia rynku i zapewne nie może być inaczej – nie, kiedy na perspektywę wydania profesjonalnie dzieła zacierają ręce setki polskich autorów, a konkurencja w każdej gałęzi kultury popularnej jest po prostu olbrzymia. Nie oznacza to jednak, że twórcy są na taki, nieprzychylny dla nich, układ skazani – wręcz przeciwnie, część z nich odważnie bierze sprawy w swoje ręce.
Twórca nie może być w dzisiejszych czasach po prostu twórcą, który zwyczajnie wydaje książki, a potem znika z życia publicznego do czasu kolejnej premiery. Osoby, które ze swojej twórczości chcą się utrzymywać, muszą dbać o to, by być nie tylko twórcami, ale i osobistościami o zdolnościach opiniotwórczych. Trudno jest w dzisiejszych czasach promować swoje treści bez strony na Facebooku, Instagramie czy YouTube, ale jeszcze trudniej jest promować dzieło, nie promując przy tym siebie.
Inwestycja w promowanie siebie jako twórcy niż samego efektu tworzenia jest długoterminowa i znacznie bardziej opłacalna – kiedy bowiem fan w mediach społecznościowych zdoła twórcy zaufać i uwierzyć, że patrzą na świat w całkiem podobny sposób, staje się on po prostu lojalnym klientem, który kupi każdą książkę danego autora. Kiedy rezygnujemy z afiszowania się swoją osobą, trudny proces marketingowy musimy zaczynać za każdym razem od nowa, a to naprawdę nie sprzyja sprzedaży. Osoby, które dysponują małą, ale niezwykle lojalną bazą oddanych fanów, czytelników i słuchaczy, mogą następnie w bardzo przystępny sposób kapitalizować taki stan rzeczy.
Jak samemu wydać książkę? Selpublishing!
Self-publishing sprzyja przede wszystkim takim twórcom, którymi nie interesują się tłumy, ale którzy mają gwarancję sprzedania kilku tysięcy egzemplarzy – chociażby ze względu na liczbę osób, które obserwują konta twórcy w mediach społecznościowych. Autor, który się na taki model sprzedaży decyduje, umyślnie odwraca się plecami od wielkich wytwórni i postanawia wydawać się samodzielnie, co wbrew pozorom nie jest przedsięwzięciem szczególnie skomplikowanym.
Chodzi w gruncie rzeczy o to, żeby założyć działalność gospodarczą, złożyć zamówienie w drukarni, a następnie paczki na poczcie. Wymaga to oczywiście zainwestowania dużej ilości czasu, ale zwraca się przede wszystkim dlatego, że twórca uzyskuje pełną kwotę z egzemplarza sprzedanej książki, a nie tylko kilka lub kilkanaście procent. Załóżmy sprzedaż pięciu tysięcy egzemplarzy: twórca sprzedający książki samodzielnie uzyska około dwudziestu złotych czystego zysku, czyli łącznie mowa tutaj o kwocie co najmniej stu tysięcy. Twórca, który korzysta z usług wytwórni, otrzyma złotych pięć, czyli dostanie dwadzieścia pięć tysięcy.
W przypadku self-publishingu małych twórców mowa jest zatem o kilkukrotnie większym zysku, więc łatwo jest zauważyć, która z opcji opłaca się znacznie bardziej.
Jak wydać książkę samemu? Podstawy już poznaliśmy. Natomiast warto zaznaczyć, że zorganizowanie całego procesu wydruku książki, jej transportu, magazynowania, założenia firmy i rozliczenia się, rozwiązywanie pojawiających się problemów, wymaga dużo samozaparcia i dyscypliny. Sporo na ten temat można dowiedzieć się od takich osób, jak Michał Szafrański, który opowiadał, jak u niego wyglądał “Selfpublishing“.
Możliwe, że jednak nie jesteśmy w stanie zająć się wydawnictwem swojej książki czy innego dzieła. Co wtedy? Można nawiązać współpracę z pewnym wydawnictwem, np. Ridero, WhitePress, Altenberg czy Helion itp.